220 kolczyki w ramach wyzwania:
„365 kolczyków w 2015 roku”
Niestety mój misternie zaplanowany nowy styl życia (na okres
upałów) runął. Niestety chce mi się spać i w nocy nie mogę pracować.
No cóż, chciałam przechytrzyć swój organizm, ale nie udało się.
Wracając do dzisiejszych kolczyków powiem Wam, że wymyślone były
w …, w wannie.
Najwięcej pomysłów powstaje właśnie w tym miejscu. Leżę i
zadaje sobie pytanie: jakie kolczyki dzisiaj zrobię? - mija trochę czasu, ale nie wiele i jest
pomysł. Tak jest zawsze. Problem polega na tym, że nie zawsze mam przy sobie
kartę i długopis. Gdy wracam do rzeczywistości najczęściej zapominam o swoim pomyśle.
Dzisiaj jednak nie zapomniałam.
Dlaczego o tym piszę? Otóż czytałam ostatnio artykuł, że
nasza kreatywność zwiększa się wielokrotnie w trakcie czynności, które są dla
nas relaksujące. Mechanizm jest taki (chyba): rozluźniamy siebie, uwalniamy
mózg ze spraw, które mamy do załatwienia, spraw które nam ciążą, z kłopotów i
różnych innych myśli dnia codziennego. Uspakajamy się, relaksujemy, oczyszczamy
mózg z balastu. W tym właśnie czasie uruchamia się kreatywność i mózg podsuwa
nam ciekawe rozwiązania, tak prawie bezwiednie, mimochodem.
Muszę znaleźć ten artykuł i podesłać Wam linka, koniecznie.
U mnie ten mechanizm działa.
Jeśli chodzi o upały, to znalazłam sposób: zaciemnione okna,
to wiecie. Do tego w każdym pomieszczeniu mam duże naczynie z wodą (np. garnek),
woda paruje i ciut zmniejsza się temperatura powietrza. W każdym pokoju wiszą
na wieszakach mokre ręczniki. Wieszam ich tyle, abym wyczuła wilgotność w
powietrzu. Do tego woda. Piję z sokiem z świeżo wyciśniętej cytryny. Nie słodzę.
Od długiego już czasu również używam w kuchni bardzo mało soli. Spróbujcie nie
solić pomidorów na przykład. Z czasem poczujecie, że one są słone. Sól jak powszechnie
wiadomo zatrzymuje wodę w organizmie i stąd w czasie upałów mamy popuchnięte nogi.
Otóż ja zauważyłam dużą poprawę odkąd prawie nie solę. Moja rodzina też już się
przyzwyczaiła. A, zapomniałam, no i jeszcze chłodne kąpiele.
W wyniku kilku czynności w domu jest chłodniej. Aby było już całkiem
przyjemnie zrywam miętę z ogródka (całe gałęzie) i suszę w koszyku. Aromat
miesza się z kropelkami wody w nawilżonym powietrzu i jest dodatkowo przyjemna inhalacja.
Gdy mięta zasuszy się wkładam do woreczków (u mnie dosyć duże) i umieszczam na
półkach w szafie. Wszystko pachnie miętą. To się nazywa przyjemne z pożytecznym.
Prawda?
Pozdrawiam i uciekam na zasłużony wypoczynek, bo dzisiaj dużo
pracowałam. Gdy w domu chłodniej to i człowiek rusza się szybciej.
Pozdrawiam
Beata
PS. Ależ się dzisiaj rozpisałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz