Kochani
Nawiązując do wcześniejszego artykułu napiszę Wam jak ja organizuję sobie czas, aby pogodzić wykonywanie biżuterii - cudowny moment tworzenia, social media i prowadzenie domu (nie zapomnijcie, że jeszcze jestem kobietą, matką i wszystkie z tym związane sprawy domowe są na mojej głowie. No nie zupełnie. Nauczyłam swojego syna pomagać: od wielu lat nie odkurzam, nie wyrzucam śmieci, nie wieszam prania na strychu, czasami też mam pomoc w maglowaniu (przyszła małżonka mojego Krzycha będzie miała "pożytek").
Wstaje bardzo wcześnie (jak na mnie) 5.30, najpóźniej 6.30. Kawa, śniadanie dla "młodego", ewentualnie coś dla kota (jak nie ma), mąż obsługuje się sam. Włączam komputer, sprawdzam wszystkie wiadomości z kraju i ze świata, e-mail itp. Zapomniałam - jem śniadanie!!! - nigdy tego nie robiłam we wcześniejszym swoim życiu (teraz posiłek co 3 godziny).
Następnie przystepuję do pracy, jak to określam "marketingowej", czyli piszę do Was posty, wstawiam produkty do sklepu. Jest tego dosyć dużo, zajmuje mi dziennie 3 -5 godzin,( zależy od ilości wstawianych produktów). Gdy jest ładne słońce fotografuję i "obrabiam" zdjęcia biżuterii. Te czynności staram się zakończyć do godziny 12 - 13. Przepraszam, w międzyczasie ćwiczę (z Ewą Chodakowską).
Wszystkie zamówienia półproduktów wykonuję już teraz tylko w sprawdzonych sklepach, nie zajmuje mi to dużo czasu (w ciągu kilku wcześniejszych lat hobbystycznego wykonywania biżuterii sprawdziłam przeszło 20 dostawców, opisałam wszystkie informacje w zeszycie i nie muszę niczego w necie szukać). Do niektórych sklepów wcale nie zaglądam.
Później zmykam do Pracowni i spędzam w niej tyle czasu ile dam rady, a mówię tu o kręgosłupie i oczach. Znowu, w "tzw." międzyczasie robię obiad, nastawiam pralkę i zmywarkę, jeśli jest taka potrzeba. Kuleję z prasowaniem, czytaniem książek beletrystycznych, nauka angielskiego (a powinnam, bo to druga moja pieta Achillesa). Porządki generalne wykonuję w soboty (uprzedzam pytanie) razem z synem, mąż odpowiedzialny jest za ogród. To jest schemat, którego staram się trzymać, ale jest różnie. Wystarczy wyjście na pocztę i już wszystko się sypie.
Jeśli chodzi o cały ten marketing: zrobiłam sobie tygodniowe tabelki, w których zaznaczam co, gdzie i kiedy mam napisać; zrobione odhaczam. Tym sposobem o niczym nie zapominam. Noszę ze sobą w kieszeni długopis i jak tylko sobie o czymś przypomnę, albo wpadnę na jakiś pomysł, niezależnie czego dotyczy np. schematu biżuterii - piszę. W Pracowni mam również zeszyt i długopis i w trakcie nazwijmy to pracy "fizycznej" mój umysł pracuje, myśli - wszystko zapisuję. Nie siedzę więc nad postem 2 godziny, bo wiem z góry o czym tego dnia chcę pisać. Wszystkie fachowe sformułowania, przymiotniki opisujące biżuterię na bieżąco zapisuję. Mam już kilka bardzo ciekawych zeszytów z uwagami i spostrzeżeniami.
W życiu codziennym staram się wykonywać czynności zgodnie z pewną zasadą, której nauczyłam się od mojej koleżanki (pielęgniarki) - perfekcyjnej Pani domu: "nie chodź na pusto", czyli kolokwialnie mówiąc: "idziesz do kuchni po kawę, pomyśl szybko, czy może jest coś co należy tam zanieść".
Cały czas pracuję nad organizacją swojej pracy, tak aby jeszcze mieć czas dla siebie, na kino, spotkanie z koleżanką, czat itp.
Z wiekiem nabieram przekonania, że im więcej mamy obowiązków, tym lepiej się z nich wywiązujemy. Przerabiałam to już wielokrotnie. Zdecydowanie wolę, gdy coś się dzieje, niż miałabym się nudzić, ale to ostatnie raczej mnie nie dotyczy. Nigdy się nie nudzę.
Nad komputerem mam tablicę z najważniejszymi uwagami dotyczącymi obsługi sklepu, relacjami z klientami itp.
Czytam i uczę się najczęściej w niedzielę, wtedy też robię notatki z uwagami - to taki mój relaks.
Pracuję w domu, więc na bieżąco jestem z synem (kończy gimnazjum), więc mogę kontrolować (w granicach rozsądku) jego naukę, czas na komputerze itp. Na szczęście jesteśmy w bardzo dobrych relacjach od zawsze.
Wieczorem odpisuję na e-maile, jestem aktywna na FB.
Dokoła mnie jest wiele instrukcji, punktów do wykonania i wiele pomocnych "podpowiedzi" zaczerpniętych od specjalistów w tej dziedzinie. Gdy uznam, że coś może mi pomóc, to z tego korzystam i wdrażam.
Wieczorem padam, ale jestem szczęśliwa, że wszystko, albo prawie wszystko (życie nie jest idealne) udało mi się wykonać.
Jedynie boleję, że lokalnie nie jestem aktywna na tyle na ile może należałoby, ale tu też zrobiłam kilka kroków do przodu, kilka spotkań, więc może z czasem ...
Prowadzenie firmy jednoosobowej to jest bardzo ciężka praca. Zupełnie odbiega od mojego wyobrażenia sprzed około 4 lat, gdy o niej pomyślałam.
Nigdy w życiu nie pracowałam tyle co obecnie, ale mam tak dużo satysfakcji i radości z tej pracy, że czasami zaciera się granica co jest, a co już nie jest pracą, a przyjemnością.
Z tym optymistycznem akcentem kończę i życzę spokojnej nocy na tej półkuli i miłego dnia dla czytelników z drugiego końca świata.
Pozdrawiam
Acoya
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz