Dzisiaj post z serii, którą znacie: "Musiałam to napisać".
Jak ja się staram, by być taką uporządkowaną. Nawet nie wiecie jak bardzo się staram. I nic. Ile mnie wysiłku kosztuje to układanie, porządkowanie, w głowie przede wszystkim, a później w pudełku, na półce. Całe życie porządkuję, układam, podpisuję teczki, pudełka, a później zapominam, że coś takiego zrobiłam. Teraz to już mnie to nawet męczy, ta moja ułomność jakaś. Każdy ma jakieś niedoskonałości, jakieś wady. Mam ich wiele, ale ta przeszkadza mi najbardziej.
Dlaczego o tym piszę, akurat dzisiaj. Jest niedziela, dzień wolny, dzień relaksu. Tyle tylko, że ja nie wiem jak mam dzisiejszy dzień spędzić, nie mam na nic szczególnej ochoty. Może poczytać książkę, może spacer, może film, a może jedno i drugie. Może pouczę się angielskiego, potłumaczę strony, a może pomaluję. Nie, na malowanie nie mam ochoty. Maluję tylko wtedy, gdy wyraźnie mam wizję, tego co ma powstać. Może pobiegam. Może wyciągnę "młodego" na wyjazd? I wtedy padł pomysł, że może uporządkuję swoje cotygodniowe notatki. Uporządkuję. No właśnie, jak nie wiem co mam z sobą zrobić, to tylko porządkuję, a później wszystkiego szukam. Jestem poirytowana sobą. Nię lubie siebie takiej. Możliwe, że po całym tygodniu intensywnej pracy, nie potrafię sobie zorganizować czasu wolnego. Gdy postawię na całkowite lenistwo, "nic nie robienie", to w poniedziałek mam problem ze skupieniem się na pracy. I tak źle i tak niedobrze.
A jak Ty spędzasz wolny czas?, napisz mi o tym. Może mnie to zmobilizuje do podjęcia nowych wyzwać, nowej aktywności. Może powinnam postawić na aktywność fizyczną, sport. Cały czas pracuję albo przy stole w Pracowni albo przy komputerze. Nie powiem ćwiczę. Staram się to robić codziennie, ale może jednak powinnam uprawiać jakiś sport, bardziej się zaangażować. A może podróże, nawet te bliskie. Zawsze lubiłam podróżować.
Miałam wielkie szczęście, zwiedziłam wiele krajów Europy, wiele stolic. Mam bardzo dużo różnorakich wspomnień, najczęściej przyjemnych. Teraz przypomniała mi się rzecz charakterystyczna z wielu moich wyjazdów: ja najczęściej gubię się w tzw. czasie wolnym. Zdarzyło mi się to w Berlinie, Londynie, wiosce pod Wiedniem, we Lwowie i Wenecji. Mimo braku płynności w posługiwaniu się językiem obcym, o czym pisałam wielokrotnie, zawsze jakoś udało mi się wybrnąć z sytuacji. W Berlinie posługiwałam się językiem rosyjskim, to był jeszcze Berlin Wschodni, dawne czasy. W Londynie, po angielsku rzecz jasna, chaotycznym niemalże wołaniem o pomoc. Spotkałam się z dużym zrozumieniem i otrzymałam pomoc jakiej potrzebowałam. W Wenecji prawdopodobnie gubi się nie jeden turysta, udało mi się wrócić trzymając się ludzi i podążając za nimi, za tłumem. Pod Wiedniem było najłatwiej, ale też miałam chwile konsternacji. We Lwowie tylko dlatego, że nie zrozumiałam miejsca spotkania.
O właśnie, muszę gdzieś wyjechać. Pisząc te krótkie wspomnienia od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy i chęć podróżowania. To jest sposób na niedzielny relaks. Krótka podróż, ale całodniowa pozwoli się "zresetować".
Napisz mi o sobie, napisz czy lubisz podróże? Napisz jak spędzasz czas wolny? Co lubisz robisz najbardziej?
Poniżej zdjęcia z podróży do Italii w 2008 roku z moim jeszcze małym synkiem.
Z wszystkich odwiedzonych miast najbardziej spodobał mi się Neapol. Chiałabym tam jeszcze kiedyś pojechać.
Jaka ja wtedy byłam pulchna, haha |
i bardzo szczęśliwa ... |
Te zdjęcie kojarzy mi się z filmem "Turysta", a Tobie ? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz