Udało się.
Pierwsza pięćdziesiątka
za mną. Jeszcze 315 par kolczyków.
Zwoje mi się chyba rozprostują (haha), jak je
wszystkie wymyślę i zrobię.
Trzymajcie kciuki J
Powiem
Wam tylko jedno: już zauważyłam u siebie lekkość w projektowaniu (wymyślaniu)
kolczyków i przyjemność przy ich wykonywaniu.
Pamiętacie
dlaczego podjęłam się tego wyzwania?
Nie?
Zerknijcie na sam początek.
Cieszę
się, że postawiłam sobie zadanie do wykonania. Codziennie muszę pracować.
Kiedyś
bywało różnie, czasami zdarzały się takie niekorzystne okresy, że potrafiłam
nawet 2 tygodnie nie zajrzeć do pracowni. Nie potrafiłam pracować, nie mogłam się
skupić. Później przeczytałam dekalog artysty, twórcy, rzemieślnika i
zrozumiałam o co chodzi. Do pracowni trzeba zaglądać codziennie, codziennie ćwiczyć
warsztat. Jeśli nawet nie uda się nic stworzyć, to się przecież zdarza, to chociaż
tam pobyć, oczy nacieszyć, posprzątać.
Teraz
nie mam (jak na razie) problemu z „weną”, brakiem pomysłów, czy ochoty do
pracy, wręcz przeciwnie. Fizycznie nie jestem w stanie zrealizować pomysłów,
które mam w głowie. Rysuję i zapisuję je wszystkie, albo prawie wszystkie.
Później
część z nich wykonuję.
Dobrze,
kończę już i zmykam.
Może jeszcze popracuję.
Pozdrawiam
Beata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz