Dzisiaj Kochani szalone naszyjniki.
To nie jest nowość. Powstały w ubiegłym roku. Dokładnie pamiętam,
zrobiłam je na wystawę biżuterii miedzianej pt.: „Biżuteria pierwotna”.
Wstawiłam na bloga, FB. I to właśnie na FB zauważył je
pewien przemiły człowiek, jubiler. Napisał mi, że i owszem są ciekawe, ale
niestety niepraktyczne – „zadzierają” odzież. Popatrzyłam na te naszyjniki i przyznałam
rację. Wcześniej nie spojrzałam na nie w ten sposób. Koła miały wystające zakończenia.
Opiłowane, a jakże ale jednak nie zakryte.
Naszyjniki trafiły wiec do szuflady.
Wczoraj miałam nienajlepszy nastrój, chyba z powodu
ciśnienia, nie wiem. Źle się czułam ogólnie i wtedy właśnie zobaczyłam te
naszyjniki. Zajęłam się nimi i zapomniałam o złym samopoczuciu. Wszystkie
końcówki dostały zabezpieczenia. Owinęłam je drutem miedzianym techniką wire
wrapping. Na koniec jeszcze opaliłam, aby wydobyć różne odcienie miedzi.
Naszyjniki skończone.
To specyficzne naszyjniki, nie dla każdej kobiety. To
surowy, rustykalny styl, ale wiem że takie również się Wam podobają. Jeden,
tylko nieco inaczej robiony – nie miał tych końcówek poleciał w ubiegłym roku do
Nowego Yorku.
A oto i naszyjniki:
Mam ochotę na więcej. Nie wiem czy mi się uda. Każda praca
ma swój dzień, swój czas, ale spróbuję.
Pozdrawiam
Beata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz