Jak już jestem przy temacie zdjęć, to właśnie uświadomiłam
sobie, że zrobiłam ich w swoim życiu tysiące.
Na początku (żałuje, ale nie mam zdjęć z tego okresu) to wychodziły mi „potwory”, a nie zdjęcia. Później było coraz lepiej, ale nadal fatalnie. Kupiłam namiot bezcieniowy i w nim próbowałam fotografować, ale zdjęcia ciągle były brzydkie (teraz to wiem, że to wina oświetlenia).
Szukałam różnych instrukcji, informacji w necie jak zrobić
dobre zdjęcie. Próbowałam chyba wszystkiego.
To zdjęcia były całymi latami moja piętą Achillesową.
Teraz jestem prawie zadowolona, ale nadal jest dużo do
zrobienia.
Zdjęcia biżuterii, która „połyskuje”, świeci np. kryształy Swarovskiego są nadal dla mnie tajemnicą. Nie potrafię zatrzymać tego błysku w
kadrze. Lata nauki przede mną, ale jestem zadowolona z postępów. Małymi kroczkami
udało mi się coś w fotografii zgłębić.
Zobaczcie na kolażach ileż to prac i zdjęć już wykonałam.
Sama już nie pamiętam. Niektóre są dosyć ciekawe, może trzeba byłoby do nich wrócić.
Może kiedyś.
Ten post to rodzaj refleksji, ale jednocześnie dumy i
zadowolenia z siebie. Wszystko własnymi rękami stworzone.
10 lat temu nie wiedziałam co to są szczypce, cążki, ale
uwaga: 25 lat temu nie wiedziałam jak wygląda nerka, a później lata nauki,
pracy, doświadczenia spowodowały, że moje oczy rozpoznawały nie tylko nerkę,
ale inne narządy (poprzednia praca).
Wniosek jest jeden: praca, praca i jeszcze raz praca. Praca
czyni mistrza. Idąc dalej: mam przed sobą jeszcze wiele pracy.
Oj, ja to lubię marnować czas.
Uciekam
Beata
PS.
Ale zobaczcie. Mnie już może nie będzie, a zdjęcia będą.
Jest nadzieja, że i biżuteria przetrwa, chociaż w części. A jaka to biżuteria, to możecie sprawdzić na stronie: https://www.etsy.com/shop/Copperandcolors
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz