Zanim
przejdę do kolejnych tematów, do pracy zobaczcie jaka wiosna zagościła u mnie
na parapecie:
Pelargonia
na zaszczepki,
kiełki soi dla zdrowia, kiełki pszenicy dla urody, rzodkiewki
dla smaku.
Szczypior dla chłopaków,
papryczki na balkon,
narcyz od mężusia
Taki oto mini ogródek się zrobił.
W tym roku biorę się za ogrodnictwo wszelakie
(przynajmniej taki mam zamiar).
Dlaczego
takie zmiany? Skąd takie zmiany?
Ostatnie
wydarzenia, choroba dały mi dużo do myślenia.
Stwierdzałam,
co następuje: w życiu należy zachować umiar. Dotyczy to wszystkich sfer naszej działalności.
Przekroczenie pewnych granic powoduje frustrację, niezadowolenie i stres.
Przede
wszystkim mam na myśli rozgraniczenie pracy od życia rodzinnego. Jeśli o mnie
chodzi, to się trochę zapomniałam. Teraz wracam do rzeczywistości, do rodziny. Zamierzam
czerpać radość z każdego dnia, każdego kwiatka, każdego promyka słońca, każdej
chwili spędzonej z rodziną. Praca tak, jak najbardziej, ale spokojnie.
Ostatnio
zdarzało się już tak: „Mamo, ………….” – „Nie przeszkadzaj, jestem w sklepie,
wstawiam naszyjniki”. I tak oto zaprzepaściłam to co w życiu najlepsze,
najpiękniejsze. Rodzina, to jest jedyne dobro dla którego warto żyć, pracować, dawać
z siebie wszystko.
Pasja,
praca, namiętności, emocje, szczęście – tak, ale z rodziną, w rodzinie, razem.
Mam nadzieję, że uda mi się trzymać siebie w „ryzach”.
Co o tym
sądzicie. Czy i Wam zdarza się, że umyka gdzieś życie?
Pozdrawiam
Beata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz