wtorek, 5 lipca 2016

Bez tytułu

Jest noc, cisza wokoło. Powinnam już spać, by wstać wcześnie i pracować. Mam dużo spraw do załatwienia, które mi ciążą, a pomimo tego nie załatwiam ich. Już Wam mówiłam, czasami czuję, że mam w sobie jakiś defekt, że nie potrafię żyć uporządkowanie. Napisać punkty do realizacji i po prostu je zrealizować. Owszem, planuję, piszę wszystko w zeszycie, w punktach i cóż z tego. Tak było i dzisiaj. Mam rozpisany cały tydzień. Wszystko zaplanowane, poukładane jakby. Co i kiedy zrobić, co i kiedy załatwić. A życie sobie.
Spojrzałam rano na kobaltowe szkiełka i przepadłam na długie godziny. Nie mogłam „nie pracować” nad nimi.
Nie o tym jednak chciałam Wam napisać. Zaplanowałam porządki w domu i pracowni – takie generalne. Postanowiłam rzeczy nieużywane już, niepotrzebne sprzedać, inne oddać.
Miałam zacząć od dzisiaj, ale jak już wiecie nie zaczęłam.
Pracuję równocześnie nad kilkoma różnymi projektami, stąd cała pracownia i reszta domu (prawie) jest „zabałaganiona” różnymi drobiazgami. W jednym kącie moje studio fotograficzne, w innym duży stół jubilerski (zapełniony prawie po brzegi i sufit), w kolejnym stół z akcesoriami do lutowania. Niedaleko maszyna, bo a nóż trzeba coś przeszyć. Pół pokoju różnych szmatek, gałganków, bo czasami robię kwiaty, a z nich naszyjniki, opaski i broszki.
W innym miejscu są kamienie, szkiełka. Jest kącik szydełkowy itp. itd. Sama się już w tym wszystkim pogubiłam i ten bałagan mnie męczy. Konieczne są porządki.
Przy porządkach znajduje się zawsze mnóstwo ciekawych, zapomnianych rzeczy. Postanowiłam, że wszystkie te drobiazgi użyję w wyrobie biżuterii, bo nadal odczuwam głęboki niedosyt jak patrzę na swoje prace. Gdy je realizuję, to mi się podobają i wykonuję je z wielkim zapałem i starannością. Kilka dni później patrzę już na nie bardzo krytycznie. Cały czas brakuje mi w nich „polotu”, szaleństwa jakiegoś. Możliwe, że mam głęboko zakorzenione pewne zasady i to zarówno doboru materiałów, faktur, kolorów i to mnie blokuje. Muszę i chcę tego bardzo – odblokować się jakoś.
Dlatego przy okazji tych porządków chcę zaryzykować i te swoje różne znalezione skarby włączyć do swoich projektów.
Mam tego wszystkiego bardzo dużo. Przez lata zajmowałam się różnymi technikami, próbowałam wielu metod. Pozostawały mi nici, kordonki, siateczki, mnóstwo tkanin, len, dużo pojedynczych koralików wszelkiego rodzaju. Wszystko to będę łączyć – zobaczymy co z tego wyjdzie. Marzę o tym, aby w moich pracach była odrobina szaleństwa, frywolności, egzotyki.
Zobaczcie tę bransoletkę, która dzisiaj zrobiłam:


Jest bardzo ładna. Już ją testowałam, nosi się bardzo dobrze. Użyte szkiełka, kamienie, glina są ciężkie jak na drut pamięciowy. Dodałam więc łańcuszek i zapięcie. Naprawdę fajnie wygląda na dłoni, ale… No właśnie cały czas coś mi w niej brakuje, jest taka uporządkowana, grzeczna, pomimo tego, że różnorodna.
Przed chwilą zaczęłam kolejną bransoletkę, ale oplotłam ją trochę lnem, dodałam inne media i już czuję, że zaczyna mi się podobać. Jutro ją skończę i zobaczycie.
Kończę. Musiałam to z siebie wylać – koniecznie. Tak mnie męczy to w środku, takie uczucie jakby „zamknięcia”, czuję prawie fizycznie granice tego co można, co powinno się, co pasuje. Z jednej strony chciałabym móc te sznury z siebie zerwać, a z drugiej nie potrafię, a może boje się. Nie wiem co będzie, gdy pozbędę się ich. Jakie wtedy prace powstaną, czy w ogóle będą nadawały się do noszenia?
Jednym słowem powiem tak: nie jestem z siebie i swoich prac zadowolona.

Postanowiłam, że nic już nie będę dokupować do tego stanu materiałowego, który posiadam tylko postaram się wszystko wykorzystać.
Gdy mamy pewne ograniczenia, to stajemy się bardziej kreatywni – chcę to wykorzystać. Nie będę miała kółek, to zrobię sama; zapięć – tak samo. Drutu? – to będzie tkanina. O to mi chodzi, więcej kreatywności, szalonych pomysłów, wolności, a mniej symetrii i uporządkowania. Zobaczymy.

Przepraszam Was za te wynaturzenia, ale „czasami człowiek musi, bo inaczej się udusi”.
No cóż, idę spać. Trochę mi lepiej.
Pozdrawiam

Beata 

PS.
Już wiem. Brakuje mi odwagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz