Podsumowując tegoroczne prace nie mogę pominąć malowanych
broszek. Powstawały dosyć długo
(malowane cieniutkim pędzelkiem), ale z wielką przyjemnością.
Kiedyś kilka lat temu (gdzieś tu powinno być na blogu) namalowałam
na płótnie niebieskie kwiaty i szachownicę. O ile kwiaty pomalowane są
delikatnie, to szachownica wyszła za grubo (za dużo farby). Było, minęło, ale zapamiętałam
ten problem i tym razem malowałam delikatnie, rozcieńczoną farbą do tkanin.
W tym roku pomalowałam len, a następnie powycinałam płatki i
uformowałam kwiaty. Płatki opalane były specjalną „nagrzewnicą” do kwiatów –
jak nie zapomnę, to jutro Wam pokażę.
Na tamborku mam następną część. Zastanawiam się co z tego
zrobić.
Maluję czasami, najczęściej wieczorem, gdy oglądam film. Nie
oglądam telewizji od lat (szkoda mi czasu), ale czasami lubię sobie coś fajnego
obejrzeć. Wtedy też sięgam po propozycje on-line.
Tegoroczne kwiaty powstały po obejrzeniu kolekcji Dolce
& Gabbana. Byłam w szoku jak zobaczyłam ten niebieski i kobaltowy kolor. Ta
marka kojarzy mi się głównie z czernią, czerwienią i innymi kolorami, ale
raczej z palety kolorów ciepłych, a tu taka niespodzianka.
A oto moje kobaltowo – niebieskie kwiaty. Z całą pewnością będzie
ciąg dalszy. Zastanawiam się nad kolejnym kolorem: szary, czarny, beżowy.
Zobaczymy. Teraz wieczory są dłuższe, to i czas na malowanie się znajdzie. Nic
tak nie uspokaja jak malowanie.
Zobaczcie sami:
i jeszcze kolczyki:
Len (a może raczej surówka lniana, sama nie wiem), po
malowaniu jest jeszcze sztywniejszy i trzyma fason. Zastanawiam się tylko nad
jednym: czy nie spryskać tego fiksatywą. Sprawdzałam trwałość farby na szalu, o
którym wspominałam. Trzyma się doskonale, ale potraktowanie werniksem jakoś do
mnie przemawia. Co o tym sądzicie?
Tymczasem pozdrawiam.
Idę wreszcie spać.
Beata
Piękne kwiaty i kolczyki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń