Tunika,
bluzeczka w stylu boho, gypsy, hippie skończona.
Zaczęło się od tego, że chciałam zrobić kolejny szal. Po
romantycznym: http://acoya-jewellery.blogspot.com/2015/11/romantyczny-szal-juz-na-etsy.html chciałam zamienić zmysłowe
kolory w coś bardziej żywego. Wzięłam przeto tkaninę białą, zszyłam i nagle zobaczyłam
w niej bluzkę. Nie zwyczajną, bo zwyczajnych nie umiem szyć. Bluzka jest na
bazie prostokąta. Na jednym ramieniu ma różowe ramiączko, a na drugim jest
zszyte, z tym że rękawek już nie i dwie części rękawa są „wolne”. Bluzka jest w ten sposób skośna.
U góry przyszyłam
falbankę, dużą falbanę z cienkiej organy we wzory kwiatowe.
Później to już było spontanicznie: tu materiał, tam kwiatek,
a może wstążeczka? Jak wiecie z poprzednich moich postów tę bluzeczkę robiłam
kilka dni, ponieważ poza bazowymi szwami wykonanymi na maszynie pozostałe
prace, a było ich dosyć dużo wykonałam już ręcznie.
Tak oto bluzeczka ma kwiatki, wstążeczki, gipiurę, perełki,
kamyki granatu.
Jest
żywa, radosna, bardzo dziewczęca (tak myślę).
Praca nad
nią była wielką radością. Codziennie po nocy wchodziłam do pracowni i
codziennie miałam jeszcze jeden pomysł. Na szczęście już dzisiaj skończyłam,
wstawiłam na Etsy: https://www.etsy.com/listing/257959141/colored-tunic-style-boho-hippie-gypsy?ref=shop_home_active_1 i koniec. Takie drastyczne z nią pożegnanie jest konieczne,
bo mogłabym tam doszywać w nieskończoność, a „przedobrzyć” nie chciałam.
Wzięło
mnie teraz na szycie. Sprawia mi ono bardzo dużo radości. Tkaniny są kolorowe,
cudowne w dotyku i chętne do współpracy. Możliwe, że to aura za oknem
spowodowała taka chęć pracy z kolorami, bo kolorów na zewnątrz nie ma i nie
będzie niestety do wiosny.
Zobaczcie
Kochani zdjęcia, a ja uciekam.
Jeszcze jedno:
więcej zdjęć znajdziecie na Flickr: https://www.flickr.com/photos/125134542@N04/albums/72157661111906270, tu nie chciałam Was zamęczać. Zdjęcia do
poprawki, bo jak zwykle nie było słońca i wyszły jakie wyszły.
Miałam
robić biało – czarny szal techniką slashing. Przygotowałam tkaniny, a skończyło
się na różach, fioletach i innych im podobnych.
Mnie to
już nie dziwi, ale trochę ta moja zmienność i dla mnie samej jest czasami
mecząca. No cóż, mówi się trudno i żyje dalej.
Mam
kolejny pomysł, ale nie powiem, bo chce go zrobić, a nie odłożyć na półkę.
Pozdrawiam
Beata
PS.
PS.
Musze się
jeszcze czymś pochwalić. Zauważyliście zapewne, że zdjęcia najczęściej robię na
tle takiej brązowo beżowo – kolorowej trochę ścianie. Otóż tę ścianę wykonałam osobiście.
To mój pomysł i technika. Nazywa się: „Moje Pompeje” i jest moim wspomnieniem
po wycieczce śladami starożytności. Starożytność to moja ulubiona część
historii.
Może Wam
kiedyś nieco zdradzą jak ją zrobiłam, a robiłam kilka dni. Na początku znajomi,
którzy przychodzili do domu pytali się: Czy tę ścianę to będę jeszcze malować?,
Dlaczego ta ściana jest nieskończona?, Co to za ściana? – teraz słyszę same
pochwały. Tak na marginesie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz