poniedziałek, 14 grudnia 2015

Wisiorki idą do kąpieli

Zrobiłam dzisiaj kilka nowych wisiorków. Wszystkie jakie miałam (te wcześniejsze też) szlifowałam, szlifowałam i szlifowałam można rzec – zgrubnie.



Teraz wszystkie one idą do oksydy, po czym będę szlifować już delikatniej i polerować.
O ile nic mi w pracy nie przeszkodzi, to wisiorki jutro będą w sklepie: http://pl.dawanda.com/shop/Acoya

Temat lutowania na ten rok byłby zakończony: cyna się skończyła. Oczywiście zamówię następną, ale z pewnością do tego rodzaju pracy wrócę dopiero w nowym roku.

Dłonie po takiej „robocie” nie przypominają delikatnych dłoni kobiety, a na dodatek oparzyłam się (mocno) lutownicą dwa razy i teraz jestem zbolała i brudna. „Zbolała” to trochę przesada, ale brakowało mi wyrazu do określenia mojego cierpienia. Haha. To nic, nie pierwszy i nie ostatni raz. Jaki wybór, taki los.

Jeszcze kilka dni pracy, raczej "czystszej" niż powyższa i trzeba rozpocząć przygotowania świąteczne. Uwielbiam te święta. Za tę magię, rodzinną atmosferę, zapachy, kolory, kolędy i wiele innych cudownych przymiotów.

Pamiętam z dzieciństwa zapach makowców i żywej choinki. Dom wysprzątany prawie sterylnie, pościel wykrochmalona. Dzieci wykopane w swoich łóżkach, a mama – a właśnie, teraz to wiem co robiła mama – pracowała pół nocy, aby niczego na święta nie zabrakło. Najlepsze jest to, że rano zawsze była uśmiechnięta. Jak ona to robiła?
Oj, wzięło mnie już. 

Pozdrawiam

Beata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz