Przeprowadziłam audyt wewnętrzny w mojej firmie. Wiem, wiem –
to powinien robić ktoś z zewnątrz. Jednak moje błędy są tak rażące, że i ja je zauważam.
Rok zaczynam wielkimi zmianami, uporządkowaniem wszystkiego
co się da.
Przez ostatnie lata prowadzenia działalności uczyłam się na błędach,
których było bez liku. Zawieszałam i odwieszałam działalność co powodowało, że traciłam
swoich klientów.
Otwierałam i zamykałam kolejne sklepy, punkty sprzedaży przed
potrzebnym czasem na „rozkręcenie się” strony.
Każdy nowy pomysł, kierunek od razu zaopatrywałam w stronę
na FB, później sklep z nazwą właściwą dla danej działalności. I tak: jak prace
z miedzi, to wszystko z miedzią w tytule, później kolorowe fatałaszki to znowu
strona i nowa nazwa, później ślubne propozycje to nowy sklep na Etsy, strona na
FB, Pinterest – w ten sposób potworzyłam kilka miejsc w sieci, których nawet
nie jestem w stanie „ogarnąć”.
Coś zaczęte, nie rozwinięte i już zamknięte – tak w dużym
skrócie mogłabym to opisać.
W ten oto sposób mam 2 sklepy na Etsy, jakieś tam inne gdzieś
zapomniane miejsca sprzedaży. Kilka stron na FB.
To wszystko jest bez sensu, ale wydawało mi się, że będzie
dobrze. Chciałam, aby klient łatwo i bezproblemowo trafiał na właściwą stronę.
Tylko zamiast porządku zrobił się potężny bałagan.
Teraz – zdjęcia. Nie wszystkie są poprawne, brak opisów pod
zdjęciami, brak tagów, linków.
Różne adresy sklepów na różnych portalach.
Różne ceny, różne promocje.
Najlepsze jest jednak to, że większość wytworzonych
produktów, poza blogiem nigdzie była publikowana. Biżuteria tworzona, ale
nigdzie nie udostępniona do sprzedaży. To takie robienie „do szuflady”. Nie ma satysfakcjonującej
sprzedaży, a jaka ma być – pytam się – jak towar nie wstawiony do
sklepu.
Wszystko razem podsumowując – jeden wielki chaos.
Moje kroki były chaotyczne, histeryczne i pozbawione
jakiejkolwiek logiki i konsekwencji. Brak spójności działań doprowadził do
takiego stanu, że nie panuję nad wszystkim.
Jeszcze dochodzi reklama. Owszem kilka, może kilkanaście
produktów jest gdzieś poza blogiem pokazana, ale większość rzeczy niestety nie.
Kolejne pytanie do siebie samej: jak klient ma coś kupić, jak nawet nie wie, że
istnieję, nie widział nigdzie moich produktów, nic o mnie nie wie. Produkty są
jakby w sklepie, ale jakby „pod ladą”.
To w dużym skrócie byłoby tyle. Teraz pora na przygotowanie
planu naprawczego – i to szybko, w przeciwnym razie nastąpi wielkie „bum”.
Firma to nie zabawa, to nie kolejne hobby, to zobowiązania z których należy się
wywiązywać. Firma musi się rozwijać, nie może biernie czekać na to co
przyniesie los.
Ten rok to czas na naprawę błędów, pozamykanie rozpoczętych
spraw, uporządkowanie firmy. Mniej euforii, więcej zdrowego rozsądku. Koniec zabawy.
Z takim oto akcentem rozpoczynam ten tydzień.
Pozdrawiam
Beata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz