Nie było mnie, ponieważ od świtu bladego szyłam.
Obudziłam się z silną potrzebą uszycia „czegoś”, jeszcze bez
konkretnego planu.
Pamiętacie, miałam w planach czerwono - czarne stylizacje,
ale jak dotąd czasu na to nie było. Teraz też nie ma, ale już nie wytrzymałam.
Zrobiłam
porządek w pracowni. Wyjęłam materiały w kolorze czerwonym, pomarańczowym różowym,
bordowym i czarnym. Różne koronki, falbanki i mnóstwo pasmanteryjnych resztek.
W domu zapowiedziałam, że mnie nie ma do piątku rano.
Po czym siadłam z kawą w ręku i zrobiłam sobie plan mini kolekcji.
Następnie z wypiekami na policzkach cięłam, spinałam, prasowałam, zszywałam.
Nic nie mam do pokazania, bo robiłam kilka projektów w jednym czasie. Nic nie
jest skończone, ale przy okazji powstały trzy szale, które absolutnie odbiegają
od czerwono - czarnej kolekcji, ale pasowały mi materiały i zaczęłam szyć.
Dzień spędziłam cudownie. Czasami lubię pobawić się z
różnymi tkaninami, uwielbiam ich delikatność, miękkość i chęć współpracy. Coś odmiennego
od metalu, który lubię, ale to jednak metal.
Teraz już
uciekam spać, życząc Wam miłej nocy. Jutro zamierzam wstać jak najwcześniej i kończyć
prace, a przynajmniej kilka z nich.
Pozdrawiam
Beata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz