Kochani,
Muszę to na szybko napisać. Obok balkonu
siedzi ptak, ćwierka tak jakby nawoływał innego ptaka. Po sekundzie, z oddali
słychać odpowiedź – i tak już kilkanaście minut. Cudowne.
Zaraz przypomina mi się wiersz, który bardzo często czytałam swojemu małemu synkowi:
Julian Tuwim
Spóźniony słowik
Płacze pani słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan słowik przed dziewiątą miał być na kolacji.
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A tu już po jedenastej - i słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser - tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? Może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka - głupstwo, bo odrosną, ale głos - majątek!
Nagle zjawia się pan słowik, poświstuje, skacze...
"Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!"
A pan słowik słodko ćwierka: "wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!"
Do tej pory jak czytam ten wiersz, to mam uśmiech na twarzy.
Przy komputerze stoją konwalie i pięknie
pachną. Dostałam dzisiaj rano od przemiłej klientki. Konwalie to jedne z moich
ulubionych kwiatów. Ich delikatny zapach drażni nozdrza przyjemnie i wprawia w
miły nastrój. To kwiaty mojej młodości.
Dzisiaj mamy trzynastego, w piątek. Tak
jak przez całe życie – bardzo udany dzień. Zero pecha.
W szkole średniej dostawałam piątki, a
to nie było takie pewne w inne dni.
Dzisiaj przygotowywałam dla Was paczki
do wysyłki, wszystko jeszcze raz, kilka razy sprawdzałam. Najwięcej sprawdzania
jest przy wszystkich pracach z tkaniny: opasek, naszyjników itp. Opalam każdy
płatek, aby nie „siepał” się, a mimo to jeszcze znajduję malutkie fragmenty
troszkę „posiepanych” brzegów. Opalam raz jeszcze. Nie ma tego dużo, ale zawsze
coś się jeszcze znajdzie.
Wisiorki jeszcze poleruję i sprawdzam, czy aby na pewno nie ma ostrych części - takich mikroskopijnych wręcz pozostałości po lutowaniu i szlifowaniu.
Paczki wysłane, pora na mały relaks.
Jak relaks to piątkowy film, ale żebym
miała zajęcie to przygotowałam sobie partię nowych wisiorków do szlifowania i
polerowania. Postaram się jutro zrobić chociaż zdjęcie zbiorcze, bo pewnie na
więcej nie będzie czasu. Wyjeżdżam do Warszawy. Wspaniale. Po południu trochę
pracy, wieczorem Stare Miasto. W niedzielę Park . W poniedziałek odpoczynek,
różne sprawunki i powrót. Już się cieszę.
No dobrze. Życzę Wam wspaniałego
weekendu – uciekam na film.
Pozdrawiam
Beata
PS.
Dłoń nie boli – do następnego wycinania
zapewne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz