Dzisiaj miedziane kolczyki z koralem filipińskim i małymi
kamyczkami różnego rodzaju.
Nowością jest to, że kolczyki są lutowane. Bardzo
mi się to spodobało.
Pamiętacie? Raz
jeden podeszłam do próby wykonania kolczyków szklanych z lutowaną ramką (tak
powiem kolokwialnie). Niestety próba nieudana, ale poznałam przyczyny tego
zjawiska. Wrócę do tego jeszcze w przyszłości, z całą pewnością.
Dzisiaj troszkę inaczej, lutowanie jest w pewnym sensie
formą dekoracyjną, a nie funkcjonalną. Kolczyki zostały najpierw oplecione
drutem miedzianym i bez lutu trzymałyby się dobrze. Chciałam je trochę „przyozdobić”
i nadać im inny, bardziej surowy wygląd. Czy mi się udało? Nie wiem, ale wiem,
że efekt mnie satysfakcjonuje.
Uwielbiam takie dni jak dzisiaj, takie poranki. Za oknem
rześkie, niczym nie zmącone powietrze. W domu cisza. Syn śpi, kot śpi, mąż w
pracy.
Siadam do stołu w pracowni, biorę do ręki drut, można
powiedzieć, że bez żadnego planu: perełki, onyks, cążki i robię coś co jest absolutnie
poza moją świadomością.
Kolczyki zrobiłam zupełnie bezwiednie, spontanicznie, w
jednej niemalże chwili. Żadnych planów, schematów, obmyśleń – nic. To cudowne
uczucie. Poczułam się tak jakbym to nie ja je robiła, tylko coś we mnie. Moje
dłonie były tylko narzędziem pracy.
Powiem tak: dzisiejsze kolczyki to spontaniczny, szybki
projekt i wykonanie.
Dlaczego znowu taki pośpiech?
Pamiętacie jak pisałam kilka dni wcześniej, że życie samo nam
się układa, jak chce. Niemniej jego koleje losu mogą być konsekwencją różnych myśli,
czynów, słów i sytuacji.
Już kilka miesięcy marudziłam mężowi, że trzeba zrobić remont
kuchni. Kilka dni temu mąż oznajmił, że „bierze się” za kuchnię. Mój mąż jak już
powie, to to robi.
Minęło 3 dni i kuchnia jest już pomalowana na biały, a w zasadzie
na biały z domieszką błękitu. U nas jak już robi się remont, to remont na
całego. Wiąże się to z całkowitą zmianą image danego pomieszczenia. W ten oto sposób
mam od dwóch dni zajęcie: przemalowuję regał kuchenny. Wszystko Wam dokładnie
opiszę w oddzielnym poście – taki mały tutorial zrobię, bo to ciekawe. Pierwszy
raz usuwam starą farbę z mebli za pomocą specjalnego preparatu. Na razie tylko
zwiastun.
Meble przed remontem ( na zdjęciu już z nałożonym preparatem do usuwania farby):
i po (już potraktowane lakierobejcą):
Krótko mówiąc bardzo dużo pracy, cierpliwości i czasu wymaga
taka zmiana, ale już mi się podoba efekt mimo, że do skończenia całego regalu jeszcze
długa droga. Dlatego też w najbliższych dniach kolczyki będą raczej mało skomplikowane,
proste i szybko robiące się.
Wyjątkowo upalnie i jakoś tak duszno było dzisiaj. Burza „wisiała”
w powietrzu, ale jakoś przeszła albo jeszcze nie doszła.
Mało komfortowo odczuwają tę pogodę wszyscy.
Nasza kotka nie mogła znaleźć sobie miejsca do spania. Wszędzie
było źle. Miejsce znalazła po dwóch godzinach błąkania się po mieszkaniu.
W
zasadzie to dopiero teraz jest aktywna.
Mamy tego roku skrajności: albo upał nie do wytrzymania albo
dosyć zimno, także w dzień.
Te upały mają jednak pozytywną stronę. Wieczory są
przeurocze. Ciepłe, pachnące i leniwe.
Do tego ćwierkające ptaki i orkiestra
pasikoników zielonych, a może koników polnych?
Na zarośniętym winobluszczem i winogronem balkonie mamy od lat olbrzymią ilość niezwykle oryginalnych owadów.
Takie "cykanie" słyszę od godzin popołudniowych do późna w nocy. jest cudownie.
Pozdrawiam
Beata
Znowu nie mam oksydy. Nie wiem, ale mi idzie jak woda. Czekam
na dostawę, dlatego też kolczyki w naturalnym kolorze miedzi. Osobiście zdecydowanie
wolę ciemniejsze, ale cóż czasami zdarzają się inne.
Taka
mnie refleksja wieczorem naszła, że człowiekowi życie samo ustala koleje losu.
Co sobie zaplanuję to nigdy w terminie nie wychodzi. Najczęściej różne sprawy i
sytuacje staną na drodze.
Pisałam
Wam, że rozpoczęłam nowy projekt. Jestem psychicznie tylko na nim skupiona. Ustaliłam
plan, ustaliłam czynności do wykonania. Wszystko zaplanowałam i jedyne czego
potrzebowałam i nadal potrzebuję to spokoju do pracy. Niestety nie ma go.
Codziennie
zdarza się coś co opóźnia realizację moich planów, co mnie już zaczyna irytować
i denerwuje się. Czas ucieka, a uciekający czas to także uciekające inne
walory, na co sobie za bardzo pozwolić nie mogę. Dzisiaj jest już 21 lipca. Nawet
nie wiem kiedy i gdzie podziały się te dni i miesiące. Do końca miesiąca zostało
nie wiele dni, a pracy do wykonania nie ubywa. Muszę się skupić, przysiąść z
kalendarzem i lepiej rozplanować każdy dzień. Nadal szwankuje u mnie
organizacja pracy. Możliwe jest, że to również tzw. „zmęczenie materiału”, ale
jeszcze nie mogę sobie pozwolić na urlop, jeszcze nie teraz. Marzę o tym, by na
koniec roku móc sobie powiedzieć: „udało się”, zrobiłam to, „zwyciężyłam”.
No
dobrze, koniec tych refleksji. Biorę się organizację tych dni, które mi jeszcze
zostały do końca miesiąca.