niedziela, 25 października 2015

Jesień. Nic mi więcej nie potrzeba ...

Jesień
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria


Gąszcz złotoblady 
jak zeschły wieniec dębowy, 
jak stos listów pełnych miłości i zdrady, 
o których już nie ma mowy. - 
Obręcze gałęzi płowych 
wiążą się w koszyk złoty - 
Tam sarny wstają z klęczek, tu szeleszczą sowy 
i wiewiórki wyskakują jak z groty. 
Orzechy potrójne zwisają jak z półek, 
słońce jak driada przemyka się schylone, 
a fauny wabią w tę i w tę stronę, 
naśladując głosy kukułek. 
Na niespodzianej i okrągłej łące 
stanęła sama jesion w amazonce czarnej, 
w woalce bladej - 
i wsparta na klaczy swej złotogniadcj, 
oczami zranionej sarny 
patrzy na liście lecące - - - 
Zdejmuje złoty trykom, patrzy na zegarek 
wstrząsa obcięte włosy, malowane henną, 
i zaciska powieki fiołkowe i stare 
i płacze rosą jesienną. 







Nie ma piękniejszego poranka od tego, który budzi słońcem. Wstaję i oczom nie wierzę: pięknie, słonecznie i kolorowo za oknem. Chce mi się krzyczeć z radości. 
Ileż ciepła jest w tym słońcu, w tych kolorach. Moje serce wyskakuje ze szczęścia. Nic mi więcej nie potrzeba, tylko słońca i miłości.

Wspaniałej niedzieli Kochani Wam życzę :)
Beata



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz