sobota, 8 sierpnia 2015

220 kolczyki w 2015 roku

220 kolczyki w ramach wyzwania: 

„365 kolczyków w 2015 roku”



Niestety mój misternie zaplanowany nowy styl życia (na okres upałów) runął. Niestety chce mi się spać i w nocy nie mogę pracować.
No cóż, chciałam przechytrzyć swój organizm, ale nie udało się.

Wracając do dzisiejszych kolczyków powiem Wam, że wymyślone były w …,  w wannie.
Najwięcej pomysłów powstaje właśnie w tym miejscu. Leżę i zadaje sobie pytanie: jakie kolczyki dzisiaj zrobię?  - mija trochę czasu, ale nie wiele i jest pomysł. Tak jest zawsze. Problem polega na tym, że nie zawsze mam przy sobie kartę i długopis. Gdy wracam do rzeczywistości najczęściej zapominam o swoim pomyśle. Dzisiaj jednak nie zapomniałam.

Dlaczego o tym piszę? Otóż czytałam ostatnio artykuł, że nasza kreatywność zwiększa się wielokrotnie w trakcie czynności, które są dla nas relaksujące. Mechanizm jest taki (chyba): rozluźniamy siebie, uwalniamy mózg ze spraw, które mamy do załatwienia, spraw które nam ciążą, z kłopotów i różnych innych myśli dnia codziennego. Uspakajamy się, relaksujemy, oczyszczamy mózg z balastu. W tym właśnie czasie uruchamia się kreatywność i mózg podsuwa nam ciekawe rozwiązania, tak prawie bezwiednie, mimochodem.
Muszę znaleźć ten artykuł i podesłać Wam linka, koniecznie.
U mnie ten mechanizm działa.

Jeśli chodzi o upały, to znalazłam sposób: zaciemnione okna, to wiecie. Do tego w każdym pomieszczeniu mam duże naczynie z wodą (np. garnek), woda paruje i ciut zmniejsza się temperatura powietrza. W każdym pokoju wiszą na wieszakach mokre ręczniki. Wieszam ich tyle, abym wyczuła wilgotność w powietrzu. Do tego woda. Piję z sokiem z świeżo wyciśniętej cytryny. Nie słodzę. Od długiego już czasu również używam w kuchni bardzo mało soli. Spróbujcie nie solić pomidorów na przykład. Z czasem poczujecie, że one są słone. Sól jak powszechnie wiadomo zatrzymuje wodę w organizmie i stąd w czasie upałów mamy popuchnięte nogi. Otóż ja zauważyłam dużą poprawę odkąd prawie nie solę. Moja rodzina też już się przyzwyczaiła. A, zapomniałam, no i jeszcze chłodne kąpiele.

W wyniku kilku czynności w domu jest chłodniej. Aby było już całkiem przyjemnie zrywam miętę z ogródka (całe gałęzie) i suszę w koszyku. Aromat miesza się z kropelkami wody w nawilżonym powietrzu i jest dodatkowo przyjemna inhalacja. Gdy mięta zasuszy się wkładam do woreczków (u mnie dosyć duże) i umieszczam na półkach w szafie. Wszystko pachnie miętą. To się nazywa przyjemne z pożytecznym. Prawda?

Pozdrawiam i uciekam na zasłużony wypoczynek, bo dzisiaj dużo pracowałam. Gdy w domu chłodniej to i człowiek rusza się szybciej.

Pozdrawiam
Beata

PS. Ależ się dzisiaj rozpisałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz