wtorek, 6 października 2015

Malowany len. Kobaltowe kwiaty.

Podsumowując tegoroczne prace nie mogę pominąć malowanych broszek.  Powstawały dosyć długo (malowane cieniutkim pędzelkiem), ale z wielką przyjemnością.

Kiedyś kilka lat temu (gdzieś tu powinno być na blogu) namalowałam na płótnie niebieskie kwiaty i szachownicę. O ile kwiaty pomalowane są delikatnie, to szachownica wyszła za grubo (za dużo farby). Było, minęło, ale zapamiętałam ten problem i tym razem malowałam delikatnie, rozcieńczoną farbą do tkanin.

W tym roku pomalowałam len, a następnie powycinałam płatki i uformowałam kwiaty. Płatki opalane były specjalną „nagrzewnicą” do kwiatów – jak nie zapomnę, to jutro Wam pokażę.
Na tamborku mam następną część. Zastanawiam się co z tego zrobić.

Maluję czasami, najczęściej wieczorem, gdy oglądam film. Nie oglądam telewizji od lat (szkoda mi czasu), ale czasami lubię sobie coś fajnego obejrzeć. Wtedy też sięgam po propozycje on-line.

Tegoroczne kwiaty powstały po obejrzeniu kolekcji Dolce & Gabbana. Byłam w szoku jak zobaczyłam ten niebieski i kobaltowy kolor. Ta marka kojarzy mi się głównie z czernią, czerwienią i innymi kolorami, ale raczej z palety kolorów ciepłych, a tu taka niespodzianka.

A oto moje kobaltowo – niebieskie kwiaty. Z całą pewnością będzie ciąg dalszy. Zastanawiam się nad kolejnym kolorem: szary, czarny, beżowy. Zobaczymy. Teraz wieczory są dłuższe, to i czas na malowanie się znajdzie. Nic tak nie uspokaja jak malowanie.
Zobaczcie sami:









i jeszcze kolczyki:


Len (a może raczej surówka lniana, sama nie wiem), po malowaniu jest jeszcze sztywniejszy i trzyma fason. Zastanawiam się tylko nad jednym: czy nie spryskać tego fiksatywą. Sprawdzałam trwałość farby na szalu, o którym wspominałam. Trzyma się doskonale, ale potraktowanie werniksem jakoś do mnie przemawia. Co o tym sądzicie?

Tymczasem pozdrawiam. 
Idę wreszcie spać. 
Beata


2 komentarze: