czwartek, 26 listopada 2015

Tunika, bluzeczka w stylu: boho, hippie, gypsy skończona.

Tunika, bluzeczka w stylu boho, gypsy, hippie skończona.



Zaczęło się od tego, że chciałam zrobić kolejny szal. Po romantycznym: http://acoya-jewellery.blogspot.com/2015/11/romantyczny-szal-juz-na-etsy.html  chciałam zamienić zmysłowe kolory w coś bardziej żywego. Wzięłam przeto tkaninę białą, zszyłam i nagle zobaczyłam w niej bluzkę. Nie zwyczajną, bo zwyczajnych nie umiem szyć. Bluzka jest na bazie prostokąta. Na jednym ramieniu ma różowe ramiączko, a na drugim jest zszyte, z tym że rękawek już nie i dwie części rękawa są „wolne”. Bluzka jest w ten sposób skośna. 



U góry przyszyłam falbankę, dużą falbanę z cienkiej organy we wzory kwiatowe.
Później to już było spontanicznie: tu materiał, tam kwiatek, a może wstążeczka? Jak wiecie z poprzednich moich postów tę bluzeczkę robiłam kilka dni, ponieważ poza bazowymi szwami wykonanymi na maszynie pozostałe prace, a było ich dosyć dużo wykonałam już ręcznie.
Tak oto bluzeczka ma kwiatki, wstążeczki, gipiurę, perełki, kamyki granatu.


Jest żywa, radosna, bardzo dziewczęca (tak myślę).


Praca nad nią była wielką radością. Codziennie po nocy wchodziłam do pracowni i codziennie miałam jeszcze jeden pomysł. Na szczęście już dzisiaj skończyłam, wstawiłam na Etsy: https://www.etsy.com/listing/257959141/colored-tunic-style-boho-hippie-gypsy?ref=shop_home_active_1 i koniec. Takie drastyczne z nią pożegnanie jest konieczne, bo mogłabym tam doszywać w nieskończoność, a „przedobrzyć” nie chciałam.

Wzięło mnie teraz na szycie. Sprawia mi ono bardzo dużo radości. Tkaniny są kolorowe, cudowne w dotyku i chętne do współpracy. Możliwe, że to aura za oknem spowodowała taka chęć pracy z kolorami, bo kolorów na zewnątrz nie ma i nie będzie niestety do wiosny.
Zobaczcie Kochani zdjęcia, a ja uciekam.
Jeszcze jedno: więcej zdjęć znajdziecie na Flickr: https://www.flickr.com/photos/125134542@N04/albums/72157661111906270, tu nie chciałam Was zamęczać. Zdjęcia do poprawki, bo jak zwykle nie było słońca i wyszły jakie wyszły.

Miałam robić biało – czarny szal techniką slashing. Przygotowałam tkaniny, a skończyło się na różach, fioletach i innych im podobnych.
Mnie to już nie dziwi, ale trochę ta moja zmienność i dla mnie samej jest czasami mecząca. No cóż, mówi się trudno i żyje dalej.
Mam kolejny pomysł, ale nie powiem, bo chce go zrobić, a nie odłożyć na półkę.

Pozdrawiam

Beata

PS.
Musze się jeszcze czymś pochwalić. Zauważyliście zapewne, że zdjęcia najczęściej robię na tle takiej brązowo beżowo – kolorowej trochę ścianie. Otóż tę ścianę wykonałam osobiście. To mój pomysł i technika. Nazywa się: „Moje Pompeje” i jest moim wspomnieniem po wycieczce śladami starożytności. Starożytność to moja ulubiona część historii.

Może Wam kiedyś nieco zdradzą jak ją zrobiłam, a robiłam kilka dni. Na początku znajomi, którzy przychodzili do domu pytali się: Czy tę ścianę to będę jeszcze malować?, Dlaczego ta ściana jest nieskończona?, Co to za ściana? – teraz słyszę same pochwały. Tak na marginesie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz